niedziela, 30 czerwca 2013

Irlandzkie rytmy.)



   Akcja książki, którą teraz czytam dzieje się na maleńkiej wysepce należącej do Irlandii. Klimaty irlandzkie niezwykle mi odpowiadają.



Miłej niedzieli życzę wszystkim, którzy tu kukną..

sobota, 29 czerwca 2013

Co przeczytałam w czerwcu.)



        Aura nas nie rozpieszcza w tym roku, oj nie rozpieszcza. Pada i pada, i końca nie widać. A brak słońca powoduje ciągłą chandrę, która przeszkadza nawet w czytaniu.

źródło

         Tym razem nie uda mi się zrealizować planów czytelniczych, niestety. Przeczytałam bowiem tylko 4 książki a piątą kończę.
Przeczytałam jednakże nareszcie " Coś więcej niż ślad " i napisałam recenzję, która zamieszczona jest tu. I dzięki temu otrzymałam od wydawnictwa PROMIC kolejną książkę, tym razem z bardzo ciekawej i pięknie wydawanej serii "losy", a jest nią ta oto bardzo interesująca pozycja , która sama sobie wybrałam.

Przeczytałam otrzymaną do recenzji książkę  Piotra Kołodziejczaka " W kajdankach namiętności" - recenzja tu.

A z planów wyzwaniowych  przy tak mizernym czytelnictwie oczywiście wyszły nici.

    W ramach wyzwania trójka e-pik przeczytałam :


- "Requiem dla dziewczyny" - Nevila Shute - książka z motywem wojny,
- " Julitę i huśtawki"  - Hanny Kowalewskiej - książka z motywem anioła.

 
"Requiem dla dziewczyny" - Nevila Shute wzięło udział również w wyzwaniu "Wojna i literatura".
 

Kończę czytać natomiast  "Irlandzki sweter" -Nicole R.Dickson.
Książką tą chciałam wziąć udział w "Wyzwaniu pod hasłem".


    Wszystkie książki czytałam z zainteresowaniem, ale muszę tu napisać zanim powstanie opinia, że "Julita i huśtawki" Hanny Kowalewskiej to niezwykła książka, dla mnie kultowa, która dała mi moc różnorodnych przeżyć.

środa, 26 czerwca 2013

Coś więcej niż ślad - Paul L. Maier

                                                              Wydawnictwo PROMIC
                                                                   Warszawa 2013 rok


          Czytając "Coś więcej niż ślad" spotkałam się po raz drugi  z Paulem L. Maierem, który jest nie tylko profesorem historii starożytnej w Western Michigan Uniwersity, ale również  interesującym pisarzem,  porywająco wykorzystującym swoją wiedzę z zakresu historii starożytnej i religioznawstwa  w swych książkach.
          Tak się złożyło, że trylogię o  doktorze Jonathanie Weberze, profesorze  Harvardu i wybitnym bibliście,  zaczęłam czytać od końca, czyli od "Kodeksu Konstantyna", o którym pisałam tu
Cała trylogia, do której należy jeszcze "Ślad życia, ślad śmierci" to książki z  gatunku  theological fiction, które oprócz intrygującej  fabuły zawierają sporo  wiadomości historycznych dotyczących początków  chrześcijaństwa jak również ukazują chrześcijaństwo na tle współczesnego nam świata.
          Akcja powieści "Coś więcej niż ślad" toczy się współcześnie głównie w Izraelu, gdzie w  starożytnym mieście, Seforis, dokonane zostaje niezwykłe odkrycie archeologiczne, a do rozszyfrowania znalezionej tam inskrypcji zaproszony zostaje  doktor Weber, który ma przybyć do Jerozolimy z cyklem wykładów na Uniwersytecie Hebrajskim. Zanim jednak Jonathan Weber wyruszy do Izraela wydarza się coś niesłychanego, coś co wydaje się daje niezbite dowody na prawdziwość głoszonej przez jego największego przeciwnika, Melvina Morrisa Mertona,  przepowiedni millenarystycznej zapowiadającej rychły powrót Chrystusa  na ziemię. Otóż na monitorach komputerów na całym świecie pojawia się niesamowity napis "Jezus Chrystus powraca! Bądź gotowy na jego przyjście". Ta informacja obiega cały świat chrześcijański  i niechrześcijański wywołując ogólne zdumienie połączone z niedowierzaniem i konsternacją. A pojawienie się w Izraelu Jeszui ben Josefa, który urodził się w Betlejem z matki Miriam i ojca Józefa a  obecnie wędrując tymi samymi drogami co 2 tysiące lat wcześniej Jezus Chrystus, z dwunastoma powołanymi apostołami,  naucza i czyni cuda staje się powodem ogromnego zamieszania, gdyż do Izraela pielgrzymuje coraz więcej ludzi  i podziałów na tych, którzy wierzą, iż to faktycznie Jezus powrócił na ziemię, po raz ostatni przed ostatecznym przyjściem,  i na tych, którzy nie wierzą podejrzewając mistyfikację.
         Ustalenie prawdy o Jeszui ben Josefie przypada w udziale właśnie bohaterowi książki, doktorowi Weberowi, jako wybitnemu znawcy początków chrześcijaństwa, a na to wyjaśnienie liczy przede wszystkim nie byle kto, gdyż sam papież Benedykt XVI.
          Jonathan Weber, luteranin,  z początku  bardzo sceptycznie podchodzi do boskości Jeszui, a nawet wręcz nie wierzy w nią co doprowadza do poważnego  konfliktu z żoną, która jest przekonana, że jest on faktycznie Jezusem i ma za złe mężowi jego niedowiarstwo.
          By spróbować wyjaśnić prawdę o Jeszui, który zdobywa coraz większą popularność, dzięki mediom transmitującym na cały świat jego nauczanie i informującym na bieżąco o każdym zdarzeniu, Weber doprowadza do powołania grupy dochodzeniowej, która ma ustalić, czy Jeszua to bystry mistyfikator czy też  nowe wcielenie Jezusa Chrystusa. W tym czasie dochodzi do śmierci i uzdrowienia apostoła Piotra,  i to w efekcie przekonuje Jonathana do Jeszui a w konsekwencji sprawia, że informuje on Benedykta XVI, iż Jeszua jest Jezusem i doprowadza do organizacji spotkania ich obu w Rzymie.
            Czy dojdzie do spotkania Jeszui z Benedyktem XVI i jak ono będzie wyglądało oraz czy Jeszua okaże się tym faktycznie za kogo się  podaje dowiecie się z książki, gdy po nią sięgniecie.
A myślę, że warto to zrobić, gdyż jest to bardzo dobra literatura w swoim gatunku, wciągająca swą fabułą z bardzo dobrze zarysowaną i prowadzoną intrygą sensacyjną a nawet kryminalną. Warto podkreślić, że dużą sympatię czytelnika  zdobywają jej bohaterowie czyli Jonathan Weber i jego żona, ale również ich katolicki  przyjaciel, Irlandczyk, Kevin Sulliwan z Watykanu. 
A poza tym mimo, iż opisana w książce  sytuacja nie może się zdarzyć Paul L Maier w znakomity sposób pokazał w niej co działoby się w dobie Internetu i wszechobecnych mediów gdyby Chrystus pojawił się na ziemi. 
             "Coś więcej niż ślad" ma również ogromne walory poznawcze i to nie tylko z zakresu Biblii, gdyż pozwala przypomnieć sobie działalność Chrystusa, ale również z zakresu  geografii gdyż wędrując razem z bohaterami poznajemy Galileę i Jerozolimę.


Za książkę dziękuję  wydawnictwu


   

niedziela, 23 czerwca 2013

Tata - to drugie po mamie to najważniejsze słowo świata.)


SPACER Z TATĄ

  A kiedy będzie słońce i lato
 Pójdziemy sobie na spacer z tatą.
 Ja będę miała nową sukienkę,
Tato będzie mnie trzymał za rękę.  
 
Pójdziemy wolno, prosto przed siebie,
 Będziemy liczyć chmury na niebie,
Będziemy liczyć drzewa przy drodze,
Będziemy skakać na jednej nodze.  



Miniemy kino, przedszkole i aptekę,
Jeszcze spojrzymy z mostu, na rzekę,
Jeszcze okruchy rzucimy falom,
Kupimy w kiosku różowy balon.

Kiedy będę już bardzo zmęczona,
Tato posadzi mnie na ramiona
(tacy będziemy jak nikt, szczęśliwi).
 A wokół ludzie będą się dziwić,
 I wszyscy będziemy patrzyli na to,
Jak na barana niesie mnie tato.

 
autor nieznany - znalezione w internecie


Wszystkim tatom z okazji Dnia Ojca składam serdeczne życzenia .








sobota, 22 czerwca 2013

Przed burzą z Tajfunami.)



     Kolokwialnie się wyrażając siadł mi komputer. Nie dość, że mam mało czasu to jeszcze muszę sobie sama radzić z przenoszeniem się na komputer syna. A truskawki czekają na przetwarzanie i recenzja dla PROMIC powinna już być napisana. Niestety już nie dzisiaj. A tu jeszcze kolejna burza nadciąga.





Kto jeszcze pamięta ten świetny  zespół lub zna, mimo że grał w ubiegłym  stuleciu.
Jak zapodaje Wikipedia - Z zespołem współpracowali m.in. Wojciech Gąssowski, Dana Lerska, Ali-Babki, Bohdan Łazuka, Siostry Panas i Piotr Szczepanik. Ze Szczepanikiem Tajfuny nagrały jeden z jego największych przebojów - nastrojową piosenkę "Goniąc kormorany".

Miłego wieczoru, już ciut,ciut krótszego od wczorajszego i dobrej niedzieli życzę wszystkim, którzy tu wpadną.

czwartek, 20 czerwca 2013

Film w moim wieku - odsłona trzecia.)


          Opinia do książki "Coś więcej niż ślad" niestety jeszcze nie powstała więc dzisiaj zaprezentuję kolejny film, który ma tyle samo lat co ja.

źródło

Filmem  tym jest świetny dreszczowiec Alfreda Hitchcocka,  "Nieznajomi z pociągu". Film miał premierę 30 czerwca 1951 roku a więc niecały miesiąc przed moim zawitaniem na ten"ziemski padół". Film jest oparty na powieści p.t.  "Znajomi z pociągu", amerykańskiej pisarki, autorki thrillerów psychologicznych, powieści i opowiadań kryminalnych, Patricii Highsmith
"Nieznajomych z pociągu" oglądałam niestety baaardzo dawno, gdyż w latach 60-tych ubiegłego stulecia więc by przybliżyć fabułę posłużę się tekstem z Wikipedii : "W trakcie podróży pociągiem Guya Hainesa (Farley Granger) 

źródło

zagaduje niejaki Bruno Anthony (Robert Walker), który rozpoznaje w tamtym sławnego tenisistę, o którego nachodzącym rozwodzie przeczytał w gazecie. Bruno przedstawia Guyowi swój pomysł na zbrodnię doskonałą: jedna osoba zabija wskazaną przez swojego wspólnika ofiarę, po czym ten drugi odwdzięcza się tym samym, dzięki czemu w żaden sposób nie można powiązać zamordowanych ze sprawcami. Sugeruje, by obaj zawarli tego rodzaju współpracę: żona Guya "w zamian" za ojca Bruna. Choć tenisista z miejsca odrzuca ten pomysł, Bruno dokonuje mordu na pani Haines, po czym zaczyna prześladować Guya, by ten wywiązał się ze swojej części nigdy niezawartej umowy."

Film, który tym razem zaprezentowałam to obraz uważany za jeden z najlepszych w karierze Hitchcocka.


środa, 19 czerwca 2013

Mały stosik - nowe nabytki ksiązkowe.)


        Jak ostatnio sobie przyrzekłam zaprzestałam kupowania książek.
      Stosik, który dzisiaj pokazuję to książki zdobyte za darmo lub za recenzje.




"Cień tajnych służb" - Doroty Kani  i
"Bez świadków obrony"  - Jacka Wegnera  prezent od rodziny.
Za pozostałe książki muszę jednak zapłacić, recenzją.
Wprawdzie pisanie recenzji łatwo mi nie  przychodzi,  ale to dla mnie dobre ćwiczenie umysłowe więc nie chcę na razie z niego rezygnować. Jutro może nareszcie zamieszczę recenzję do "Coś więcej niż ślad" Paula L. Maiera.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

O konkursie, w którym można wygrać książkę "Bezimienna".)



    

             

Sylwia Węgielewska , właścicielka bloga

                                 Magiczny Świat Książek 

 zaprasza  do udziału w konkursie, w którym można wygrać książkę Hanri Magali  p.t. "Bezimienna"

 O warunkach rozdania przeczytacie tu.

 

niedziela, 16 czerwca 2013

Paul Coelho we wstępie do "Listów miłosnych Proroka"


Mary Haskell

Khalil Gibran
         Mary Haskell była starsza od Gibrana, urodziła się w 1873 roku w Columbii, w Karolinie Południowej.
W wieku trzydziestu lat przeniosła się do Bostonu i przejęła tam szkołę założoną przez jej siostre. Zmarła 9 października 1964 roku. Była świadkiem spektakularnego sukcesu twórczości mężczyzny, którego kiedyś nazywała swoim ukochanym.
Ich korespondencji o mały włos nie zniszczono tuż po śmierci Gibrana.Barbara Young nie chciała, aby Mary zabrała setki listów pisanych w Khalilciągu dwudziestu lat jej przyjaźni z Gibranem i przechowywanych w wielkim kartonowym pudle w pracowni artysty.
Jednak Mary była uparta i nie dawała za wygraną. Barbara w końcu uległa jej prośbom, otrzymawszy obietnicę, że zaraz po przeczytaniu Mary wszystko spali.
Mary obietnicy nie dotrzymała i dzisiaj ponad sześćset listów znajduje się do dyspozycji specjalistów i badaczy w archiwum Uniwersytetu Karoliny Południowej.
Ich nikła część dostała się teraz w Twoje ręce. Aby oddac ducha tej korespondencji, opracowałem tekst w wolnym tłumaczeniu, starając się być wierny nie tyle słowom, ile mysli Gibrana.

Pytanie "Kim, jest Gibran? " wciąż mnie nurtowało. Myślę, że w pewien sposób udało mi się na nie odpowiedzieć, przepisując fragmenty listów do komputera.
Gibran nie był rewolucjonistą, ani mędrcem. Był człowiekiem, takim jak my wszyscy - nosił w sercu te same smutki i te same radości. Jednak to on w swych książkach zdołał ukazać wielkość Boga.
Jak sądzę, gdzieś w głębi duszy przeczuwał, że kiedyś jego prywatna korespondencja zostanie opublikowana i chciał się całkowicie odkryć jako człowiek i pisarz. Dał nam w ten sposób przykład i pokazał, że możemy podążać jego śladem. Każdy bowiem na swój sposób i w swoim rytmie idzie przez życie trudną i piękną Droga Zwykłych Ludzi.


                                                                          Paulo Coelho [....]



Powyższy tekst pochodzi z posiadanej przeze mnie niewielkiej książeczki wydanej specjalnie w 2006 roku dla czytelniczek Pani z okazji Dnia Kobiet.

Książeczka zawiera "Listy miłosne Proroka" - wybór i adaptacja Paulo Coelho - w tłumaczeniu Anny Green i Grażyny Misiorowskiej oraz myśli Khalila Gibrana  zawarte w "Proroku", w tłumaczeniu Ernesta Brylla.




......
* Paulo Cohelho ,"Listy miłosne Proroka", przełoż. Anna Green i Grażyna Misiorowska,wyd.Bauer 2006 r.,str. 8-9

sobota, 15 czerwca 2013

Drugi z pięciu filmów, który ma tyle samo lat co ja, czyli Amerykanin w Paryżu.)




                    Dzisiaj kontynuując zabawę rozpoczętą tym postem zaprezentuję kolejny film, którego premiera miała miejsce w 1951 roku, a więc w roku mojego urodzenia.  
źródło
        Film nosi tytuł "Amerykanin w Paryżu" i  jest jednym z najsłynniejszych a także  najbardziej uznanych  amerykańskich  musicali. "Amerykanin w Paryżu" powstał na podstawie pięknego poematu symfonicznego, który  George Gershwin skomponował w 1928 roku podczas tournee po Europie. Twórcą filmu był  Vincente Minelli a główne role w nim zagrali : świetny tancerz i aktor Gene Kelly oraz Leslie Caron.

źródło






      Twórcy  filmu znakomicie połączyli muzykę, taniec i fabułę a  rozmach realizacyjny, wykorzystanie koloru, bezpretensjonalna historia miłosna to były tylko niektóre składniki sukcesu, jakim okazał się obraz Minellego, który Akademia uznała za najlepszy film roku 1951.  Sam film opowiada o Jerrym, amerykańskim żołnierzu, który po zakończeniu II wojny światowej przybywa do Paryża, aby uczyć się malarstwa i tu przeżywa różne perypetie a także zakochuje się z wzajemnością w uroczej Lise, która jest ekspedientką.
Znakomity, pełen dynamizmu " Amerykanin w Paryżu" daje dwie godziny ponadczasowej świetnej rozrywki dzięki rewelacyjnej muzyce, fantastycznemu talentowi taneczno-choreograficznemu przystojnego Gene Kelly'ego oraz 19 letniej wówczas, pełnej uroku i bardzo spontanicznej  Lesie Caron.




Film kończy się trwająca siedemnaście minut sekwencją, w której występuje 120 tancerzy.


środa, 12 czerwca 2013

O pogodzie, która nas nadal nie rozpieszcza i czerwcowych, mam nadzieję ostatnich takich, nabytków książkowych w tym roku.)


                 Przedwczoraj po południu wydawało się, że nas czeka straszna nawałnica, gdyż niebo nad nami  w pewnym momencie wyglądało jak na zdjęciu, ale                                                                                                          dzięki Bogu chmura jak nadeszła tak i odeszła i obyło się tym razem bez sensacji.
A od wczorajszego popołudnia znów pada deszcz.


 Chcąc się "przysłuchiwać" lipcowej dyskusji na blogu  Czytanki Anki
postanowiłam sobie nabyć książkę, która będzie przedmiotem omawiania czyli
i jak to zwykle bywa wpadłam, gdyż antykwariat miał w niezłych cenach i inne książki toteż znów dałam się ponieść chęci posiadania i oto skutki :



 Trzecia od góry, której tytułu nie widać to "Dziewczę ze słonecznego brzegu" - Bjornstjerne Bjornson

Przyrzekłam sobie, że to już ostatni raz w tym roku kiedy książki kupuję, oraz że mogę wchodzić w ich posiadanie jedynie bez używania gotówki czy też karty kredytowej, gdyż to się może nie najlepiej dla mnie skończyć.

Inne sposoby powiększania biblioteki to :

 - wygrana w konkursie, jak w przypadku książki 


 którą to wygrałam całkiem niespodziewanie u poczytajki,

- wymiana, w ramach której ostatnio przybyła do mnie książka

 z portalu mojeciuchy.pl


- i od czasu do czasu zdobyta do recenzji, jak niedawno ta urocza książeczka


 od Wydawnictwa Pierwszego.

Niestety mam słaby charakter więc nie wiem czy danego sobie  sobie przyrzeczenia dotrzymam, ale będę się usilnie starać, by mój zakupoholizm książkowy mną nie rządził.




wtorek, 11 czerwca 2013

W kajdankach namiętności - Piotr Kołodziejczak.)

   











Warszawa 2013
Wydawnictwo Borgis


     Gdy otrzymałam  maila, od Pana z wydawnictwa Borgis,  z pytaniem czy przeczytam i zrecenzuję książkę Piotra Kołodziejczaka "W kajdankach namiętności",  po zapoznaniu się z kilkoma pozytywnymi recenzjami książki stwierdziłam, że dlaczego nie i odpisałam, że się zgadzam. Książka dotarła do mnie szybko, a i ja ją szybko przeczytałam, gdyż objętościowo nie jest  duża i  pisana na dodatek dużym drukiem więc czytało mi się ją dobrze.
      W zasadzie miałam pewne obiekcje przed wyrażeniem zgody, gdyż zastanawiałam się co będzie jak moja opinia nie spodoba się wydawnictwu lub samemu pisarzowi, który łącznie z "Kajdankami namiętności" napisał już 7 książek czyli ani dużo, ani znów tak mało jakby się wydawało, gdy ja nie napisałam i nie napiszę żadnej. Jednak zaryzykowałam.
      Do tej pory nie pisałam nigdy o okładce książki, którą czytałam. Lubię okładki wytonowane, pastelowe i w jakimś stopniu sygnalizujące o czym książka opowiada. Okładka powieści Pana Kołodziejczaka  do gustu mi nie przypadła z dwu względów : krzykliwego  różu  mającego świadczyć być może o tym, że jest o miłości  i tej młodej dziewczyny w kajdankach, gdy bohaterka książki jest kobietą w kwiecie wieku, posiadająca już  córkę, gimnazjalistkę. Nie rozumiem skąd więc na okładce to dziewczę tym bardziej, że w tytułowe kajdanki w książce dają się zakuwać osoby dojrzałe, a nie nastolatki. Jedno jest pewne okładka do sięgnięcia po książkę by mnie nie zachęciła, ale może trudno się dziwić, gdyż nie jest ona kierowana do czytelniczek w mojej grupie wiekowej i z raczej już wyrobionym gustem czytelniczym.
      Sam autor wypowiada się o swej książce jako o miłosnym kryminale, dla mnie jest to jednak bardziej powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym. I nie jest to książka o miłości lecz o chemii zwanej namiętnością, jakie łączą kobiety przewijające się przez powieść z ich partnerami. Chemia przestaje działać  namiętność wygasa i tak można by na okrągło, gdy pary nie łączy prawdziwe uczucie, takie na dobre i złe.
      Justyna, żona Karola i matka nastoletniej Kasi od dłuższego czasu ma romans z pisarzem, Bartkiem, do którego namówiła ją  przyjaciółka Irena. Romans ten, który miał być odwetem za nie do końca potwierdzony romans męża z jej strony przeszedł już w fazę przyzwyczajenia a spotkania z kochankiem jak czytamy w książce " weszły jej w krew i stały się rutyną, tak jak mogą spowszednieć regularne wizyty u kosmetyczki czy w klubie fitness".[...]
Jednym słowem Justyna żyje w uczuciowej pustce, zawieszona pomiędzy domem, w którym nawet córka ją mało interesuje, pracą, przyjaźnią z Ireną a kochankiem, do zerwania z którym jak sam twierdzi jeszcze nie dojrzała, a spotkania z którym stanowią część jej tygodniowego grafiku, nic więcej. W to uregulowane, ale nudne  życie wdziera się dreszcz emocji, gdy okazuje się, że w okolicy zamieszkania Bartka nagle zaczyna grasować seryjny zabójca. Justyna zauważając za każdym razem, gdy tam jest,  młodego człowieka z plecakiem zaczyna podejrzewać, że to on jest sprawcą i to sprawia, że młody mężczyzna budzi w niej strach. Na myśl jej nawet nie przychodzi, że on natomiast stwierdzając, że za każdym razem gdy ona się tam pojawia ginie kolejna ofiara podejrzewa o te zbrodnie ją.
      Autor posługuje się w książce retrospekcją toteż mimo, że Justynę i pozostałe osoby takie choćby  jak jej mąż czy przyjaciółka Irena poznajemy w chwili obecnej istotne dla akcji jest również to co  robili wcześniej. Szczególnie ma to znaczenie dla wątku kryminalnego, który zgrabnie został włączony  w akcję książki a wyjaśnienie którego  było dla mnie faktycznie dużym zaskoczeniem.
      Plusem książki są ciekawie  zarysowane postaci poboczne w powieści, choćby osoby które padły ofiarą zbrodni czy policjanta Kolskiego. Również lekkość i błyskotliwość w prowadzeniu wątków przez autora.
Raziło mnie natomiast  używanie w powieści  wulgaryzmów i to wkładanych w usta  bohaterki, a także częste używanie języka potocznego. Tym bardziej, że "W kajdankach namiętności" to powieść dla młodych kobiet, chociaż  nie tylko, ale raczej dla kobiet. 
       Ostatnia sprawa to wtrącanie przez autora w treść książki urywków innych swoich  książek. Może to i innowacyjna forma zachęcania do czytania swoich książek, ale trudno przyjąć, że bohaterka książki nie będąca aktorką, która przyswoiła sobie tekst  potrafi sobie przypomnieć dosłownie dwustronicowy fragment książki. Brzmi to co najmniej niewiarygodnie. 

         "W kajdankach miłości" to lekkie czytadło na dwa wieczory, przy którym można dość przyjemnie spędzić czas.


Za książkę  dziękuję  wydawnictwu:


W " Kajdankach namiętności" przeczytałam w ramach wyzwań :
"Polacy nie gęsi ......"
"Kapitan Żbik na tropie, czyli czytamy polskie kryminały" 
"Czytamy kryminały"




........
* Piotr Kołodziejczak," W kajdankach namiętności" wyd. BORGIS, str 9

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Coś na dzisiaj - "Spór" ks. Jana Twardowskiego.)







                                                                                                     Spór 

wielki spór o Boga w licealnej klasie
pytania chłopców twarde
a dziewcząt piskliwe
uśmiech przekory
jeszcze przed rozpaczą

także święty Augustyn miał kłopoty z wiarą
nawet szczęście nie wierzy że jest już szczęśliwe

jest krzyż wiary
jest i krzyż niewiary

wie o tym
Jezus
prosząc o ciszę
zrozumie obejmie
rękami obiema

już wierzysz --- kiedy cierpisz że Go nie ma


ks.Jan Twardowski

niedziela, 9 czerwca 2013

5 filmów w moim wieku - odsłona pierwsza.)



         Recenzja do kryminału, nie kryminału "W kajdankach namiętności",  powoli powstaje, ale na dzisiaj  jeszcze jej nie będzie więc pomyślałam, że i ja się zabawię, jak Klaudia z bloga roztargniona sowa   oraz  inne znajome blogerki i zaprezentuję  5 filmów w moim wieku. Filmy te z pewnością nie będą znane ogółowi, ale być może ktoś jednak je oglądał nawet jak nie ma tyle lat co one i ja.
        Z braku czasu, gdyż ogród, w którym  zaczęły się zbiory truskawkowe,
i dom odkąd córka ubyła z domu wymaga więcej mojego wysiłku zrobię to jednakże w ratach.
Dzisiaj zaprezentuję pierwszy z nich, który miał premierę w grudniu 1951 roku, a więc gdy miałam zaledwie kilka miesięcy. A jest nim :
 Afrykańska królowa w reżyserii Johna Hustona.

      "Afrykańska królowa" to jeden z moich ulubionych starych amerykańskich filmów, który oglądałam kilka razy i zawsze z tą samą przyjemnością.
źródło
    Główne role w filmie grała jedna ze znakomitych  par aktorskich, czyli Katharine Hepburn i Humphrey Bogart. Oglądałam go w telewizji w latach 60-tych ubiegłego stulecia. Film oczywiście mimo, że był kolorowy oglądałam jako czarno-biały. Dzisiaj historia dwojga osób w średnim wieku płynących parowym stateczkiem po afrykańskiej rzece, których wbrew  różnicom jakie ich dzielą łączy uczucie,  może wydawać się sentymentalnie naiwna, ale dla mnie wówczas była znakomitą komedią przygodową z wątkiem romansowym rozgrywającą się w niezwykłym plenerze. Na dodatek brawurowo zagraną przez Hepburn i Bogarta.

 



                                                  Za rolę Charliego  Allnuta, zapijaczonego 
źródło








kapitana parowca "Afrykańska królowa" pływającego po afrykańskiej rzece Bogart otrzymał Nagrodę Akademii.



źródło


Z przyjemnością oglądnęłabym go jeszcze raz, chociażby dlatego by  jeszcze raz zobaczyć tę znakomita parę aktorską. I chyba to zrobię, gdyż można go obejrzeć online



sobota, 8 czerwca 2013

W poezji na sobotę Czesław Miłosz - Przy piwoniach.

   
    Teraz w ogrodach królują królewskie piwonie. Od białych przez delikatnie różowe po ciemno czerwone.
I u nas w ogrodzie królują i na dodatek pachną jak róże ciemno różowe, aż szkoda, że nie mogę tego zapachu przekazać w poście.



 Wiersz tym pięknym kwiatom poświęcił Czesław Miłosz.

Przy piwoniach.

Piwonie kwitną, białe i różowe,


A w środku każdej, jak w pachnącym dzbanie,
Gromady żuczków prowadzą rozmowę,
Bo kwiat jest dany żuczkom na mieszkanie.

Matka nad klombem z piwoniami staje,
Sięga po jedną i płatki rozchyla,
I długo patrzy w piwoniowe kraje,
Dla których rokiem bywa jedna chwila.

Potem kwiat puszcza i, co sama myśli,
Głośno i dzieciom, i sobie powtarza.






czwartek, 6 czerwca 2013

Piosenka na deszczowy dzień i o tym, jak znów powiększyłam biblioteczkę domową.)


       Za oknem wciąż pada i pada, i jak patrzyliśmy na prognozy na kolejne cztery dni nic lepiej się nie zapowiada. Niebo płacze i płacze, a i burze się mogą pojawić nawet z gwałtownym wiatrem i gradobiciem. A na 60 % gdzieś w Polsce pojawić się może również trąba powietrzna. O jak dobrze, że ja już nie muszę wychodzić z domu rano by iść do pracy. To jedna z wielu zalet życia emerytki.
Dla wszystkich, którzy musieli jednak wyjść dedykuję piosenkę Felicjana Andrzejczaka, którego co jakiś czas lubię sobie przypomnieć, by posłuchać jego świetnego, ciepłego głosu.
A ta piosenka szczególnie dobra jest na dzień taki jak ten, gdyż jest nie tylko o deszczu, ale również o miłości.




Przy piosence kilka słów o książkach, które na przełomie maja i czerwca powiększyły mój zasób biblioteczny:

                                                                                         

"W Syberyjskich lasach" Sylwaina Tessona zdobyłam  u Marlowa

  
O "Owocach  zimy" Barnarda Clavela zapomniałam przy okazji pokazywania poprzednich nabytków, jakie porobiłam na allegro po złociszu, Clavel też tyle kosztował.









"Panią de Maintenon" - Charlotte Haldane zdobyłam na Allegro przypadkowo. Zalicytowałam bowiem  5 książek Szelburg-Zarembiny za 1 złoty i wygrałam tę aukcję. I jakie było moje zdumienie, gdy antykwariat do mnie przysłał maila, że im przykro, że niestety książek nie mają, bo ktoś je wcześniej kupił, tylko aukcji nie zdjęli. Możecie sobie wyobrazić moje zdumienie i rozczarowanie. Napisałam, że nie wierzę i takie tam, ale oczywiście grzecznie tyle, że pogroziłam komentarzem. W następnym dniu telefon, panienka przeprasza i proponuje, że mi zwrócą pieniądze i jeszcze przyślą książkę, jaką sobie wybiorę. Książkę wybrałam , ale nie chcąc się okazać hieną nie kazałam sobie zwracać pieniędzy. Przebolałam.

"Fragmenty mojego życia" - Catherine Doherty zaś zdobyłam za punkty na granice.pl .

Kilka dni temu miałam za oknem taki widok, mam nadzieję, że prędko sie nie powtórzy.