sobota, 31 sierpnia 2013

piątek, 30 sierpnia 2013

Nadszedł schyłek lata - nadchodzi czas jesiennej nostalgii .




                         Za oknem dzisiaj mam typową, pochmurną i nawet nie chłodną a wręcz zimną jesień . Nadszedł nieuchronny schyłeka lata. Jeszcze może będzie słonecznie i ciepło, ale w tym już będzie nuta jesiennej nostalgii. Kocham tę porę, która nadchodzi szczególnie w dni słoneczne a to dzięki kolorom w odcieniach brązów i zieleni i temu szczególnemu nastrojowi, jaki jesienią panuje.


Schyłek lata

Chodź zabiorę cię na spacer
Nic, że piąta rano jest.
Świt to chyba najpiękniejsza pora dnia
Ja sukienkę włożę nową
Chociaż trawa mokra jest
Pod spojrzeniem twoim znowu zmienię się

                                           Kasia Stankiewicz




         Przed nami znów sobota i niedziela. Przyjemnego "zapiątku"  z kontaktem z naturą życzę wszystkim, którzy tu kukną.




czwartek, 29 sierpnia 2013

Zdrajca - Marek Harny.


Prószyński i S-ka 2007 rok



"Słyszałem opinię, że "Zdrajca" to głos przeciw lustracji. Absolutnie się z tym nie zgadzam! Z każdą przeczytaną stroną rosło we mnie przekonanie o absolutnej jej niezbędności.
Harny napisał jedną z najważniejszych książek o Polsce i Polakach dwudziestego stulecia, bezsprzecznie najlepszą w ostatnich latach. Precyzyjnie skonstruowana fabuła, znakomicie poprowadzona na trzech planach, do tego klucz - w każdym niemal bohaterze rozpoznajemy postać autentyczną.
Dlaczego zatem "Zdrajca" nie stał się wydawniczym superhitem? Bo został zignorowany przez media, które, owszem, chętnie rzucają się na doraźną sensację, jak ognia jednak unikają refleksji natury ogólniejszej. Do tego bowiem trzeba mieć własne zdanie, a co gorsza - publicznie je wyrazić. I w tym cały problem - jeszcze kto zapamięta..."  Jerzy Wolak  Magazyn Literacki "Książki" Nr 5, maj 2008


            Na  książkę tę natknęłam się w ubiegłym roku na wyprzedaży u wydawcy i zwróciłam uwagę na jej intrygujący tytuł a także oszczędną w wyrazie, chociaż przykuwająca uwagę bielą koloratki okładkę, mówiąca  kim będzie bohater książki. Samego autora, czyli  Marka  Harnego a także jego twórczości, do tej pory nie miałam okazji poznać mimo, że  jak wynika z notki biograficznej, wychował się niedaleko mojego miejsca zamieszkania, gdyż w Nowym Sączu, i że wydał już kilka książek. Niemniej tytuł i tematyka lustracji zasygnalizowana w notce z tyłu książki sprawiła, że postanowiłam książkę nabyć tym bardziej, że jej cena była śmiesznie niska więc w razie gdyby nie spełniła moich oczekiwań niewiele bym straciła.
        O lustracji pewno powiedziano i napisano wiele. Temat to nie tylko trudny, ale przede wszystkim bardzo drażliwy i niestety niezakończony a nawet można rzec ucięty  bez względu na to jakie obszary życia społecznego były nią objęte. Okazuje się, że nie łatwo jest się przyznać do swych win i w ten sposób nie tylko się ukorzyć, ale wręcz  upokorzyć, gdyż pokora nie leży w naturze człowieka, tym bardziej gdy niosłaby ona  utratę posiadanego status quo.
        Niezmiernie trudno jest również z zarzutów się oczyścić, bo nawet gdy to się stanie i tak nie wszyscy uwierzą w prawdę a zdobyta wiedza w trakcie udowadniania swej niewinności sprawia, że wychodzi się z tego procesu psychicznie poobijanym. I o tym właśnie traktuje książka Marka Harnego, który w "Zdrajcy"    z dużym wyczuciem tematu  zapoznaje czytelnika  z problemem lustracji w kręgach kościelnych.
         Bohater "Zdrajcy", Konrad Halicki, jest księdzem z ateistycznym rodowodem. Bunt przeciwko ojcu, znanemu literacie socjalistycznym, który nie czując się doceniany swoją frustrację topił w alkoholu stwarzając nieznośną dla Konrada atmosferę w domu sprawił, że mimo swych zdolności i inteligencji przestał się uczyć i wszedł  w kontakty z marginesem społecznym. Od zejścia  być może na drogę przestępczą uratowała go interwencja rodzinna i zatrudnienie w  Hucie im Lenina, które połączył ze szkołą  wieczorową. W pracy  poznaje Magdę, która wprowadza go w środowisko duszpasterstwa studenckiego i to owocuje nie związkiem z nią o czym myślał, ale czymś zupełnie przeciwnym. Konrad zwraca się  ku wierze katolickiej, przystępuje do chrztu a następnie ku zaskoczeniu wszystkich, w tym szczególnie swojej rodziny, wstępuje do seminarium i zostaje księdzem i to dobrym księdzem.
         Czas spędzony w Hucie im.Lenina przypada na przełom lat 70 i 80 tych ubiegłego stulecia. W tym czasie powstaje Solidarność, gdy Huta przyłącza się do ruchu solidarnościowego Konrad nie stoi na uboczu, lecz włącza się w ruch opozycyjny i dwukrotnie doznaje traumatycznych przeżyć, raz w związku z pobytem w areszcie, a drugi raz gdy zostaje napadnięty i pobity przez  SB.
           Przychodzi czas lustracji, jest wielkie poruszenie i nagle jak grom z jasnego nieba spada na księdza Halickiego wieść, że oskarża się go o donoszenie SB. Przeżywa szok a później mimo dobrych rad, a nawet zakazu prowadzenia prywatnego śledztwa ze strony przełożonych z kurii stara się dociec prawdy. Nie chce się mścić czy też rozpętywać nagonki lustracyjnej, chce tylko dotrzeć do prawdy. Jak się okazuje nie jest to takie proste, gdyż teczki SB ze swoją intrygującą  i powikłaną zawartością  wciągają niby tryby mieląc umysł, i męczy obsesyjna myśl -  kto zdradził?. Gdy jednak dotrze do prawdy  pozostaje mu już tylko zdumienie nieoczekiwaną  prawdą i "podły" nastrój.
          
       "Zdrajca" to gorzka książka o skomplikowanych ludzkich losach ukazanych na tle dramatycznych dla naszego narodu przemian polityczno-społecznych. Na  pytania, kto kim był, po której stronie się opowiadał, dlaczego postąpił tak a nie inaczej trudno jest znaleźć odpowiedź. Archiwum IPN to kopalnia wiedzy o wielu naszych rodakach, którzy się pogubili i zostali wciągnięci w niesamowitą machinę zła. Marek Harny ukazał nam w swej książce mechanizm działania służb SB, inteligencję  z jaką te służby tworzyły  siatki agentów. Pokazał  jak słabymi jesteśmy ludźmi, ale również jak łatwo przekracza się barierę uczciwości  i własnego sumienia nawet wtedy, gdy chce się dociec prawdy o czym przekonał się bohater książki.
      Akcja książki toczy się na trzech płaszczyznach. Pierwsza z nich to teraźniejszość, w której Konradowi unieruchomionemu w czasie zawiei w Tatrach przelatują przez głowę różne obrazy i postaci z przeszłości, druga to czas próby dojścia do prawdy, w którym przekonuje się, jak trudno poprzestać na samym tylko oczyszczeniu się z podejrzeń  tym bardziej, że mimo woli  pozwolił się uwikłać w tropienie agentów i ta trzecia równie intrygująca, w której opowiada o swej pełnej zawirowań przeszłości sprzed wstąpieniem do seminarium.
      Przez powieść przewijają się przedstawiciele różnych lecz autentycznych środowisk krakowskich i nowohuckich, bo też  w tak różnych środowiskach  Konrad się  obracał. W niektórych postaciach łatwo daje się rozpoznać bardzo znanych przedstawicieli duchowieństwa krakowskiego i nie tylko  co uwiarygadnia treść tej niezwykłej o znakomicie skonstruowanej fabule książki, która nie pozostawia czytelnika obojętnym na los księdza Konrada, na jego psychiczny ból wywołany sytuacją, w której się znalazł.
   
      Czytałam  "Zdrajcę" z dużym zainteresowaniem. To bardzo dobrze napisana książka, która wzbudza emocje i pobudza do refleksji nad tym w jakim kraju przyszło nam żyć w ubiegłym stuleciu. Przypadł mi również do gustu styl pisania Harnego, i jak sądzę nie poprzestanę na tej jednej jego książce, gdyż intryguje mnie tematyka jego pozostałych książek.



_____________________________

Książkę przeczytałam w ramach wyzwań; Z literą w tle, Pod hasłem, Polacy nie gęsi....

wtorek, 27 sierpnia 2013

Książki zdobyte a nie kupione.



            Sierpień niestety nie stoi u mnie czytaniem. Męczę cztery  książki, czytając co mi się raczej nie zdarza raz jedną, raz drugą i to nie dlatego, że są mało interesujące, wręcz przeciwnie, ale z powodu totalnego braku czasu. Ogród i przetwory a także codzienne domowe obowiązki , których nie da się przeskoczyć, ograniczyły mi czas wolny do minimum, tak że i na blogach bywam rzadziej niż bym chciała. Niestety. W dalszym ciągu mam na tapecie maliny a tu już aronia czeka na zrywanie, a pomidory  zaczynają dojrzewać. Taki jest los gospodyni domowej chociaż i to ma swoje dobre strony, gdyż  jest później nie tylko się czym pochwalić, ale i z czego w zimie korzystać. To są plusy włożonego w lecie i jesienią wysiłku.

        Tyle wstępu, a teraz o książkach, gdyż blog jest przecież czytelniczy. Dzisiaj prezentuję książki, które zdobyłam dzięki  swojemu szczęściu / chyba faktycznie muszę zacząć grać w totolotka /  w konkursach i nie tylko.

         




I tak  patrząc od dołu stosika :

1/ "Nasze szczęśliwe czasy " Gong Ji - Young otrzymałam od Biblionetki.pl / jak dobrze, że się tam zapisałam / jako wyróżnienie za recenzję do "Irlandzkiego swetra".

2/ "Autportret reportera" Ryszarda Kapuścińskiego zdobyta na blogu
Magnolie - Literatura faktu, kultura
 3/ "Depozyt" Joanny Chmielewskiej
i
4 "A gwiazdy od wieków nucą te pieśń..." Margit Sandemo  trafione na blogu MOLESLAW@BLOG.


Niestety nie uniknęłam również odwiedzania antykwariatów na allegro i  Matrasa, gdzie na wyprzedaży bardzo tanio można zdobyć ciekawe pozycje np. Murakamiego czy też  Bolano, ale te nabytki pokażę następnym razem.

niedziela, 25 sierpnia 2013

Na niedzielę - Sen o Jezusie - z listów Khail Gibrana do Mary.



źródło
                    7 lutego 1912 roku  Gibran napisał do Mary :


 Moje serce jest dziś spokojne, a w miejsce powszednich lęków pojawiły się ukojenie i radość.
W nocy przyśnił mi się Jezus. Jego szlachetna twarz, wielkie ciemne oczy, w których płonął łagodny ogień, zakurzone stopy, znoszone sandały. I ta odwieczna dusza kogoś, kto patrzy na życie ze słodkim spokojem.
Och najdroższa Mary, dlaczego Jezus nie odwiedza co noc moich snów?  Czemu patrząc na swiat, nie jestem choć w połowie tak spokojny jak On? Czemu nie mogę spotkać nikogo na ziemi, kto byłby tak szczery, otwarty i tak czuły jak On?

                                                              Listy Proroka  w wyborze i adaptacji Palo Coelho





piątek, 23 sierpnia 2013

Złodziej z szafotu - Bernard Cornwell


             Książka, którą dzisiaj prezentuję trafiła do mnie od Etith, właścicielki bloga  Kulturalnie. Była to jedna z pierwszych książek zdobytych w konkursie. Odczekała swoje na półce, gdyż  prawie  półtora  roku,  aż doczekała się , gdy w wyzwaniu czytelniczym Czytamy kryminały przyszedł czas na kryminał historyczny.




               Na czas czytania "Złodzieja z szafotu" Bernard Cornwell przeniósł mnie do Anglii w początkach XIX wieku, w tym głównie do Londynu. Londyn ze swym mrocznym, deszczowym klimatem  w tym czasie był miejscem wielu niezwykle popularnych i niesamowicie ekscytujących, dla żądnych wrażeń londyńczyków,  widowisk. A były nimi co  tygodniowe egzekucje, w których na szafot z więzienia w Newgate trafiało  za każdym razem kilku skazańców. Dla mnie to przerażające, że ktoś chciał oglądać te spektakle, które  urządzał  odrażająco wyglądający  kat, dokładający wszelkich starań, by spektakl był udany a taniec skazanych na pętli usatysfakcjonował rozentuzjazmowany tłum. A jednak chętnych było wielu, prawie cała okolica ciągnęła, by zobaczyć ten niesamowity szubieniczny taniec, w którym  na szafocie, na Old Bailey,  skazańcy drżeli, szarpali się i wyginali . Takie widoki mieli zapewnione prawie bez końca, gdyż  skazanych oczekujących na swą kolej nie brakowało, bowiem karę śmierci otrzymać mógł każdy oskarżony i to nie tylko o poważne przestępstwa, ale również  o niewielki występek, zawiniony, czy też i nie, gdyż  nie miał szansy udowodnić, że jest niewinny; sąd takich argumentów nie słuchał a skazywanie na śmierć zgodnie z krwawym angielskim kodeksem ówczesnych czasów miało być przestrogą dla innych potencjalnych przestępców.
              Czasem jednak zdarzało się, że pod wpływem wniesionej petycji z prośbą o ułaskawienie za pośrednictwem ważnej osobistości minister spraw wewnętrznych powoływał śledczego, który miał za zadanie zbadanie okoliczności popełnionego występku, za który groziła śmierć. I o takiej sytuacji opowiada "Złodziej z szafotu".
             Bohaterem książki jest były wojskowy, uczestnik wojny  z Napoleonem, który między innymi brał udział w bitwie pod Waterloo, Rider Sandman. Sandman znajduje się w trudnej sytuacji finansowej, która uniemożliwia mu poślubienie ukochanej kobiety i sprawia, że jest w dołku psychicznym, który pogłębia fakt, że nie mogąc znaleźć pracy musi zapewnić byt swej matce i siostrze. Wprawdzie jest świetnym krykiecistą, ale chcąc grać zawsze fair ma niewielkie możliwości uzyskania jakiegoś konkretnego zarobku. Mieszka więc w podejrzanej oberży, gdzie spotykają się różnej maści męty społeczne i drobni przestępcy i nie bardzo wie jak znaleźć pracę. Aż niespodziewanie otrzymuje dzięki poleceniu go przez znajomego  zlecenie przeprowadzenia śledztwa sprawdzającego okoliczności popełnienia gwałtu i mordu na hrabinie Abevury  przez niejakiego Charlesa Cordaya.
             W krótkim czasie, gdyż tylko w przeciągu siedmiu dni  Rider Sandman ma udowodnić, że to jednak Charles zamordował i powinien zostać powieszony czym jest mocno zdziwiony, gdyż był przekonany, że śledztwo ma wykazać jego niewinność.  Minister spraw wewnętrznych jednak nie ma zamiaru ułaskawiać Cordaya, ale by zadośćuczynić prośbie królowej zleca śledztwo, które Sandman mając na względzie godziwą zapłatę podejmuje się przeprowadzić.
            Swoje śledztwo Rider oczywiście zaczyna od rozmowy ze skazanym, przy okazji przekonując się  jakim okropnym i ponurym  miejscem jest więzienie Newgate. W trakcie rozmowy upewnia się, że Charles, który jest utalentowanym malarzem  nie mógł popełnić zbrodni na hrabinie, którą malował akurat w dniu, gdy popełniono zbrodnię i  postanawia  zrobić wszystko co będzie w jego mocy, by  wykraść go z szafotu.
         I tak zaczyna się  wyścig z czasem.Sandman by udowodnić niewinność skazańca musi przede wszystkim odnaleźć i zmusić do złożenia zeznań jedyną osobę, która może dać alibi oczekującemu na śmierć Charlesowi a jest nią pokojówka zamordowanej, Meg, która  po zabójstwie znikła bez śladu.
Akcja toczy się więc szybko, w Londynie, poza Londynem a Sandman  nawet kilkakrotnie omal nie traci życia, gdyż jak się okazało piękna denatka nie była aniołem więc zainteresowanych jej ewentualną śmiercią mogła być nie jedna osoba, której śledztwo prowadzone przez Sandmana jest wyraźnie nie na rękę. Jednak przy  wydatnej pomocy trójki przyjaciół  udaje mu się wykonać zlecone zadanie i w ostatniej sekundzie dosłownie wydrzeć Charlesa z rąk kata.

      "Złodziej z szafotu" to moje pierwsze, ale mam nadzieję nie ostatnie spotkanie  z Bernardem Cornwellem, który  błyskotliwie i intrygująco poprowadził akcję swego doskonałego kryminału sprawiając, że czytałam książkę nie tylko z dużą przyjemnością, ale i bardzo szybko, by jak najprędzej dotrzeć do finału i dowiedzieć się kto jest faktycznym mordercą. Poza tym  pisarz stworzył galerię niezwykle barwnych i oryginalnych postaci reprezentujących zarówno niziny społeczne jak i wyższe sfery wiktoriańskiej Anglii.
Z dużym realizmem ukazał  wiktoriański Londyn z jego obszarami nędzy i bogactwa, ogromnie niesprawiedliwy w tym czasie angielski system prawny, dla którego życie ludzi z niskich sfer społecznych nie było nic warte, a także niskie instynkty jakimi kierowali się Londyńczycy, dla których przerażający czyn kata był jedną z najlepszych rozrywek.
      Interesujący wątek w książce stanowią również wspomnienia wojenne Sandmana i nie tylko co sprawia, że książka nie tylko zapewniła mi  znakomitą rozrywkę, ale również dostarczyła  sporo wiedzy historycznej. Takie dwa w jednym doskonale podane.
      Ogólnie rzecz biorąc książka napisana  lekkim piórem, pozbawiona wszechobecnych dzisiaj wulgaryzmów a nie pozbawiona oprócz ekscytującego wątku kryminalnego i społeczno-obyczajowego  również sporej dozy humoru znakomicie się czyta i jest warta przeczytania.

_______________________________________________

Książkę przeczytałam w ramach  wyzwań : Czytamy kryminały i Czytamy książki historyczne, Pod hasłem
Tu kupisz za jedyne 10,50 .


środa, 21 sierpnia 2013

Prezentowy stosik książkowy.



     Z dużą przyjemnością zawsze oglądam wszelkie stosy, stosiki książkowe jakie ukazują się na blogach i sama również chętnie je pokazuję. Wprawdzie z oglądanych u Was  książek prawdopodobnie niewiele przeczytam, gdyż to przeważnie różnego rodzaju nowości, ale oko pocieszyć lubię, a i dowiedzieć się, że takie się ukazały też..
Dzisiaj chciałam się pochwalić prezentem, jaki dostaliśmy z mężem okazji naszych imienin / ja Anna a mąż to sierpniowy Roman / od jego siostry i jej męża. Prezent nas bardzo ucieszył. Każda książka jest w nim cenna i warta czytania, a niektóre oczywiście do ciągłego, jak choćby "O naśladowaniu Chrystusa"  Tomasza A Kempisa.

A oto prezent w całej okazałości












a w nim od dołu :

"Ślady krwi"  Jana Polkowskiego
"Egzorcyzmy i opętania" Roberta Teklieli
"Zmanipuluję Cie kochanie" Roberta Tekieli
"Egzotyczne rośliny lecznicze" Teresy Lewkowicz - Mosiej
"Kwiatki Papieża Franciszka"
"Pismo Święte Nowego Testamentu"
"Księga Psalmów"
i
"O naśladowaniu Chrystusa" Tomasz A Kempis

Każda książka cieszy nas na inny sposób. A o "Śladach krwi" czytałam sporo dobrego więc ciekawa jestem jak ją odbiorę. Mąż zaczął je czytać i stwierdził oceniając tylko początek książki, że tego się nie da czytać. Jednym słowem początek go zraził, ale on nie czyta beletrystyki w ogóle. Natomiast ja cieszę się na nią bardzo.

wtorek, 20 sierpnia 2013

Liebster blog Award .


     Już chwilę temu spotkała mnie przyjemność w postaci wyróżnienia od sympatycznej nastoletniej natalihelfire, właścicielki uroczego bloga

                                   Cała ja.

Wyróżnienie tym bardziej miłe, że natalihelfire najbardziej lubi mój blog. Miła dziewczyno, która mogłabyś być moją wnuczką dziękuję za to sympatyczne wyróżnienie i przepraszam, że dopiero teraz  odpowiadam na Twoje pytania, ale czasu brak.

A teraz moje odpowiedzi :

1.Jaka jest twoja pierwsza myśl po przebudzeniu?
Był czas, gdy pierwszą myślą była kawa. Dzisiaj jest inaczej. Dzisiaj w pierwszym odruchem mego ducha i serca jest modlitwa Jezusowa, w której polecam dzień Bogu.
2.Wierzysz w prawdziwą miłość?
Wierzyłam i wierzę. Ona jest przed Tobą, tylko się nie spiesz i nie rozdrabniaj serca.
3.Czym się kierujesz w życiu?
Staram zasadami wynikającymi z Dekalogu, a tak w ogóle to maksymą : Im więcej dajesz tym więcej otrzymujesz.  
4.Jaka jest Twoja ulubiona książka?  
"A lasy wiecznie śpiewają"
5.Jaka jest Twoja największa pasja?
 Obecnie czytanie i blogowanie.
6.Wierzysz w horoskopy?
  W gazetowe absolutnie nie.
7.Ulubiony blog?
 Od półtora roku bloguję i takich blogów, do których lubię zaglądać, z których treści czerpię wiedzę i inspirację mam sporo więc trudno byłoby mi powiedzieć, który przedkładam nad inne.
8.Lubisz robić zdjęcia?
 Owszem i prowadzę blog , gdzie je umieszczam.
9.Umiesz tańczyć?
   Coś tam umiem, ale przede wszystkim uwielbiam i żałuję, że już mam coraz mnie okazji  do tańca.
10.Lubisz zwierzęta?
   A i owszem. Lubię a jestem posiadaczką trzech psów, które możesz zobaczyć na blogu mojakronika.
11.Co Ci się najbardziej w sobie podoba?
   Szczerze - w zasadzie niewiele, chyba to, że potrafię zawsze każdego zrozumieć  i nigdy się nie gniewam. 

Mam nadzieję, że moje odpowiedzi Cię usatysfakcjonują.



     Przykro mi , ale brak czasu nie pozwala mi na bawienie się na przygotowanie pytań i typowanie blogów.

Idę zbierać maliny, aż dziw, że mąż jeszcze się na mnie nie zdenerwował, że siedzę i piszę zamiast być już w malinowym chruśniaku.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Kłamca - Tomasz Białkowski.




       



      Szczęśliwym  trafem jakiś czas temu na blogu   Taki jest świat  udało mi się zdobyć  kryminał Tomasza Białkowskiego p. t. "Kłamca". Nie czytałam pierwszej z książek opowiadających o dziennikarzu Pawle Werensie  czyli "Drzewo morwowe" więc nie mogę ich porównać, ale  mogę stwierdzić, że  Tomasz Białkowski w "Kłamcy" zainteresował mnie zarówno ciekawym obyczajowym wątkiem książki jak i niebanalną intrygą kryminalną, którą interesująco powiązał ze znalezionym w  1945 roku w pięknym Radomierzyckim  pałacu  zdeponowanym tam niemieckim archiwum. 


źrodło

W ten sposób wprowadzając  do książki pasjonujący element polityczny związany z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi wspomina  min. zamordowanego w sierpniu w 1992 roku, w Aninie wraz z żoną, premiera PRL, który najprawdopodobniej został  zamordowany z powodu tajemnic jakie poznał przegladając to archiwum nim zostało wyekspediowane do Moskwy.

          Pierwszym zdaniem -" Deszcz padał nieprzerwanie całą noc i ranek, przez co na podjeździe potężnego barokowego pałacu stały wielkie kałuże brudnej wody." - zostałam wprowadzona   w atmosferę soboty, 2 czerwca 1945, roku kiedy to do tego wspaniałego pałacu  przybyło trzech młodych mężczyzn i tam w pomieszczeniu, które wypełniały setki papierowych teczek, akt,  listów, zdjęć, protokołów, notatek, zeszytów i książek  walających się wszędzie znalazło małego chłopca. Jak się później okazuje to wówczas zaczęła się historia, która po latach, w 2006 roku,  zaowocowała pełną dramatyzmu  intrygą kryminalną, w której niezwykła, makabryczna śmierć dosięgła  kilka osób.

        Nie czytając "Drzewa morwowego" nie mogłam poznać wcześniejszych wyczynów Pawła Werensa jako dziennikarza śledczego, które po napisaniu książki przyniosły mu sławę. Sława ta jednakże nie przełożyła się na jego osobiste szczęście. W "Kłamcy" bowiem Werens ma nie tylko poważne problemy ze swoją osobowością, które zapija mocno alkoholem przy okazji pakując się w obyczajową aferę, która pozbawia go pracy, ale na dodatek jak grom z nieba spada na niego  zabójstwo wujostwa Warensów, a także sam staje się obiektem niebezpiecznego dla siebie zainteresowania ze strony swego starego wroga, Monalto, który wpada na iście szatański pomysł mający na celu pozbycie się  Pawła na zawsze.

         Śledztwo w sprawie zamordowanych Werensów rozpoczyna prowadzić Andrzej Dera, podkomisarz KMP miasta Olsztyna, a gdy zostaje odsunięty od niego,  zmotywowany przez Pawła, kontynuuje je na własną rękę i uzyskuje zaskakujące informacje o przeszłości
zdymisjonowanego generała Wojskowych Służb Informacyjnych Szuberta, o pseudonimie Monalto, którego obaj z Pawłem podejrzewają o stanie za popełnionymi zbrodniami. Ta przeszłość tłumaczy pojawienie się w książce fotografii zaginionego z Zamku na Wawelu obrazu Rafaela -Portret młodzieńca, którego historię powstania i niezwykłe losy dzięki książce mogłam poznać.

        Wiadomość o morderstwie popełnionym na krewnych stawia Pawła Werensa  do pionu na tyle, by mógł podjąć się próby rozwiązania zagadki związanej z dokonanymi zbrodniami przy pomocy dobrej znajomej Dery, Leny,  która jest biegła w znajomości Biblii, a ta znajomość jest im niezbędna ponieważ sposób w jaki popełniono morderstwa zawiera przesłania oparte na symbolice religijnej Starego Testamentu, którą posługuje się  bezwzględny morderca zgodnie i ściśle  z wytycznymi swego mocodawcy, a które mają na celu zaprowadzić Pawła w  w miejsce przygotowanej nań zasadzki. Dzięki takiemu poprowadzeniu akcji przez autora miałam  możliwość zwiedzenia razem Pawłem i Leną przepięknej Bazyliki Mariackiej w Gdańsku.
źródło

       Werens i Dera mimo występujących między nimi animozji uzupełniają się wzajem w prowadzonych odrębnie dochodzeniach i zagadka przyczyn śmierci wuja Pawła  i jego żony a także pozostałych osób zostaje rozwiązana, a Pawłowi udaje się uniknąć śmierci w przygotowanej nań zasadzce.

      "Kłamca" to moim zdaniem  dobry kryminał, który w intrygujący sposób  łączy przeszłość z teraźniejszością i posiadający interesujący kontekst polityczny, z dobrym tempem akcji, która tocząc się w kilku miejscach przenosiła mnie z Olsztyna do Gdańska, Krakowa i na Mazury.
Książkę czytało mi się bardzo dobrze a więc i szybko co sprawiła   nie tylko jej wielowątkowa i niebanalna fabuła, ale również ciekawie zarysowane i poprowadzone postaci Pawła Werensa i podkomisarz Dery. Uwagi może miała bym tylko do zastosowanej symboliki religijnej, która w pewnym momencie zaczęła być zbyt zagmatwana a przez to nużąca i nie realna.

     A dlaczego taki tytuł i kto był kłamcą dowiecie się z książki, która dać Wam może niezłą rozrywkę a także pewną dozę różnej wiedzy.


Książkę przeczytałam w ramach wyzwań: Polacy nie gęsi..., Z literą w tle, Czytamy polskie kryminały.



Baza recenzji ZwB.

  

niedziela, 18 sierpnia 2013

Jak kupić taniej książkę, którą chce się posiadać.



      Ostatnio ukazało się w blogosferze sporo rewelacyjnych opinii na temat nowej książki  Zygmunta Miłoszewskiego p.t. "Bezcenny". Miłoszewskiego znam już od strony jego twórczości kryminalnej, czytałam bowiem obydwa jego kryminały,  a więc :
"Uwikłanie" -  pisałam tu,
"Ziarno prawdy" -  pisałam tu,
które uważam za świetnie napisane i oczywiście warte przeczytania.
       Nowa książka wprawdzie nie jest kryminałem a thrillerem, ale za to jak wynika z czytanych przeze mnie kilku recenzji nie tylko intrygującym, lecz również znakomicie napisanym więc moja chęć, żeby nie napisać żądza  posiadania książki wzrastała wraz z kolejną czytaną recenzją. Wprawdzie jeszcze chyba w czerwcu zarzekłam się wydawania pieniędzy na książki, jednak by tę książkę zdobyć na własność,  wykorzystałam w celu wyłamania się z tego postanowienia  urodzinowo - imieninową okazję w lipcu, którą rozgrzeszając się weszłam i ja bez skrupułów w posiadanie " Bezcennego", korzystając z 25 % promocji w Matrasie , która z  5% rabatem otrzymanym za umieszczoną na stronie księgarni recenzję dała mi 30 % upustu.
Teraz tylko, by jeszcze uzyskać dodatkową korzyść muszę przeczytać ją i umieścić jej  recenzję a mam obietnicę 10 % upustu na nowe zakupy.
"Bezcennego" więc już od jakiegoś czasu mam, tylko czasu na jego czytanie już na razie nie bardzo. Sierpień prawdopodobnie nie zakończy się u mnie sukcesem czytelniczym, gdyż uda mi się przeczytać tylko trzy książki. Miłoszewskiego jednakże zaplanowałam już na wrzesień, gdyż jestem niezmiernie ciekawa czy tak dobrze go odbiorę, jak większość recenzentów, w tym przeze mnie cenionych, piszę większość, gdyż na  niezadowolonych z książki też się natknęłam.

   Oprócz "Bezcennego" mam do pokazania inne książki, w posiadanie których weszłam w różny sposób, ale darmowy. O tym będzie jednakże, gdy już  wszystkie trafią do mojej biblioteczki.

Książkę można nabyć tu.


sobota, 17 sierpnia 2013

Na sobotę tym razem malinowy erotyk Bolesława Lesmiana .










 Wczoraj zbierałam maliny a dzisiaj spędzę dzień na ich przetwarzaniu. Cały sierpień mam pod znakiem tych słodkich i wyjątkowo aromatycznych w tym roku owoców, gdyż  dojrzewają cały czas w słońcu.
A ja mam nie tylko zajęcie, które ogranicza mój czas na blogowanie, ale również jestem zdrapana  dokładnie, gdyż gorąco nie pozwala się solidniej ubrać do tego bądź co bądź przyjemnego zajęcia.

Nawet muchy od rana się w słońcu wygrzewają, dopiero ją zauważyłam po wrzuceniu zdjęcia. I trudno się im dziwić, gdyż po tym upalnych dniach, które są już za nami nastały dni cudnie  słoneczne, w których już słońce padając pod innym kontem nie parzy tylko fantastycznie grzeje, czego właśnie wczoraj doświadczyłam zbierając w ogrodzie maliny.







  Ja zmykam do pracy a Wam pozostawiam ten pełen lirycznej  erotyki wiersz Bolesława Leśmiana o spotkaniu zakochanych w malinowym chruśniaku. A jak ktoś ma ochotę to może go posłuchać w w wykonaniu niezrównanego wykonawcy poezji śpiewanej, czyli Marka Grechuty.



W malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiem
Zapodziani po głowy, przez długie godziny
Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.
Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem.

Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,
Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,
Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory,
I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty.

Duszno było od malin, któreś, szepcząc, rwała,
A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,
Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni

Owoce, przepojone wonią twego ciała.


I stały się maliny narzędziem pieszczoty
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie
Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,
I chce się wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.

I nie wiem, jak się stało, w którym oka mgnieniu,
Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła,
Porwałem twoje dłonie - oddałaś w skupieniu,

A chruśniak malinowy trwał wciąż dookoła.
                                                        



czwartek, 15 sierpnia 2013

Wiersz na Matkę Boską Zielną i telegram.


źródło


„W Matkę Boską Zielną”

Kwiaty z pół okolicznych uszczknięte i zioła,
Przenajmilsze ofiary pracowitej wioski
Przyniosły swe zapachy do wnętrza kościoła,
Przyniosły przed oblicze dobre Matki Boskiej.
           
W górze jako głos starczy, organ przepowiada,
W dole z piersi ludu płynie pieśń kościelna,
U stóp Twych, jasna Pani, wieś swe dary składa,
O pół rządczyni mądra, o królowo zielna.

Przed ołtarzem ksiądz szepcze łacińskie wyrazy,
Woń kwiatów coraz żywiej nad głowy się wznasza:
Ochraniaj nas od klęski, chorób i zarazy,
Królowo ziół przedziwna, pół rządczyni nasza!
           
Rozśpiewały się usty, organ wciąż przewodzi,
Ten w piersi się uderza, ten znak krzyża czyni:
Obraniaj nas od wojny, ognia i powodzi.
O ziół królowo można, naszych pól rządczyni.
                    Wacław Rolicz-Lieder





TELEGRAM : Dzisiaj rano w Nicei zmarł Sławomir Mrożek. Urodzony w Borzęcinie,  w moim powiecie w Małopolsce,  miał 83 lata.








 Odbierając w marcu 2012 roku doktorat honoris causa w Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach Mrożek powiedział, że niepokoi go tempo, jakim zmienia się świat. "Coraz bardziej w tempie zatrważającym, przyznaję, że cierpię na tym, bo ja już się schylam ku starości" - powiedział./http://gosc.pl/doc/1667258.Zmarl-Slawomir-Mrozek/


Pokój jego duszy.

Odbierając w marcu 2012 roku doktorat honoris causa w Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach Mrożek powiedział, że niepokoi go tempo, jakim zmienia się świat. "Coraz bardziej w tempie zatrważającym, przyznaję, że cierpię na tym, bo ja już się schylam ku starości" - powiedział

Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/polska/news-slawomir-mrozek-nie-zyje,nId,1012132#utm_source=sg&utm_medium=referral&utm_campaign=wd?utm_source=paste&utm_medium=paste&Odbierając w marcu 2012 roku doktorat honoris causa w Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach Mrożek powiedział, że niepokoi go tempo, jakim zmienia się świat. "Coraz bardziej w tempie zatrważającym, przyznaję, że cierpię na tym, bo ja już się schylam ku starości" - powiedział.utm_campaign=firefox
Odbierając w marcu 2012 roku doktorat honoris causa w Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach Mrożek powiedział, że niepokoi go tempo, jakim zmienia się świat. "Coraz bardziej w tempie zatrważającym, przyznaję, że cierpię na tym, bo ja już się schylam ku starości" - powiedział.


Czytaj więcej na http://fakty.interia.pl/polska/news-slawomir-mrozek-nie-zyje,nId,1012132#utm_source=sg&utm_medium=referral&utm_campaign=wd?utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox

wtorek, 13 sierpnia 2013

Dzisiaj o nowościach na księgarskich półkach.


               W trudzie rodzi się kolejna opinia, tym razem do "Kłamcy" Tomasza Białkowskiego, przeczytanego sporo już czasu temu. A tak poza tym to  wędruję cały czas po Toscanii a już najwyższa pora przenieść się do Umbrii,  ale równocześnie zafascynowała mnie Afryka Karin Blixen i tak czytam raz przewodnik po Toscanii i Umbrii a raz "Pożegnanie z Afryką". Czasu niestety mam niewiele więc to czytanie mi kiepsko w tym miesiącu wychodzi.
 A by nie wyjść w z wprawy w pisaniu postów dzisiaj szybciutko kilka nowości jakie przygotował Matras.



Przerwane milczenie



Od lat spędzają wspólnie urlop w idyllicznej angielskiej posiadłości Stanbury: jej właścicielka Patricia wraz z mężem Leonem i dwiema córkami, psycholog Tim z cierpiącą na depresję żoną Evelin, naukowiec Aleksander z córką Ricardą i niedawno poślubioną, dużo młodszą od siebie żoną, Jessicą. Trzech mężczyzn łączy od czasów szkolnych bliska przyjaźń. Nowa z tym towarzystwie Jessica szybko zauważa, że beztroski nastrój jest jedynie złudzeniem i że wszyscy urlopowicze jakoś dziwnie się zachowują, zupełnie jakby mieli coś do ukrycia. Niepokojącej atmosfery nie poprawia pojawienie się tajemniczego Phillipa Bowena, przekonanego o swoim pokrewieństwie z Patricią i zgłaszającego pretensje do
Stanbury. Im bardziej Jessica analizuje fakty, tym gorzej czuje się w samotnym domu. Jej złowrogie przeczucia potwierdzają się, gdy pewnego dnia wraca z samotnego spaceru po okolicy i zastaje w domu makabryczny widok



Paranoja



Praca w korporacji bardzo często wymaga wielu wyzwań i poświęceń. Przekonuje się o tym Adam Cassidy, który w wyniku oszustwa naraża swoją firmę na straty. Ma do wyboru ulec szantażowi szefa lub pójść do więzienia. Wybiera to pierwsze i w celach szpiegowskich przechodzi do konkurencyjnej firmy. Tam osiąga sukcesy, ale nie może zapomnieć w jaki sposób i po co się tam znalazł.
30 sierpnia na ekrany kin wejdzie film na podstawie książki. W rolach głównych Liam Hemsworth, Harrison Ford i Gary Oldman.  



Przesyłka znad Bosforu



Miejsce zbrodni: miasto, w którym łatwo się zatracić. Znana z poprzedniej książki autora Wiadomość ze Sztokholmu nadkomisarz Ewa Wichert, uparta Kaszubka, tym razem podąża tropem zbrodni nie tylko po zakamarkach Gdyni i okolic, ale dociera także nad egzotyczny Bosfor. W gorącej atmosferze Stambułu spróbuje rozwiązać zagadkę śmierci jednego z dyrektorów Wejherowskiej Fabryki Wódek.


    

Puszka Pandory

Ona – zdolna, pełna wigoru, piękna i sławna artystka. On – mężczyzna z przeszłością, niedostępny i szorstki, zawodowy ochroniarz. Gdy ktoś próbuje ją zabić, ona przychodzi po pomoc do niego. Razem wpadają w sidła zastawione przez wydarzenia sprzed lat. Czy rozpoznają, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem? Czy gdy staną przed najtrudniejszym w życiu wyborem, podejmą dobrą decyzję? 

 

niedziela, 11 sierpnia 2013

Śpiewająca Audrey Hepburn w "Śniadaniu u Tiffany;ego".


        Przeczytałam w lipcu "Śniadanie u Tiffany'ego" Trumana Capote a dzisiaj oglądam z przerwami film z Audrey Hepburn. Jak zwykle bywa z ekranizacjami książek film znacznie odbiega w fabule od opowiadania Capote, ale Audrey jest urocza, żywiołowa i tak sugestywna, że film ogląda się z ogromną przyjemnością.





           

Posty o książce i filmie ukażą się być może jeszcze w tym miesiącu.                                     

sobota, 10 sierpnia 2013

Edyta Stein - siostra Teresa Banedykta od Krzyża.





źródło



   Wczoraj kościół katolicki przeżywał liturgiczne święto Edyty Stein, która po nawróceniu na chrześcijaństwo wstąpiła do zakonu karmelitanek bosych i przyjęła  imiona Teresy Benedykty od Krzyża. Edyta Stein, niemiecka filozof pochodzenia żydowskiego, święta i męczennica Kościoła Katolickiego od 1 października 1999 roku jest Patronką Europy. Poszukując prawdy znalazła ją w nauce Jezusa Chrystusa a świadomie nawróciwszy się podążała za nim niosąc wraz ze swym narodem krzyż męczeństwa aż na Golgotę, którą stał się dla niej obóz  Auschwitz - Birkenau.
   
    Wspominam o niej między innymi dlatego, że w swym zbiorze bibliotecznym mam książkę wydawnictwa M z 1994 roku, która zawiera listy, jakie wpierw jako Edyta Stein,  a później już jako siostra Teresa Benedykta od Krzyża,  pisała w  latach 1917-1938 do Polaka Romana Ingardena. Jeden z tych  listów prezentuję poniżej.
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 kliknij, by powiększyć

czwartek, 8 sierpnia 2013

Co posiadam z serii Nike.



        Upał nadal rozstraja, a przetwory zabierają czas. Na etapie przetwarzania mam śliwy renklody.


 Mamy jedną śliwę, która w tym roku obrodziła i nie mogę dopuścić do tego by się zmarnowały a więc smażę w piekarniku i jest mi jeszcze bardziej gorąco.

       Ale to był tylko taki wstęp gwoli  usprawiedliwienia, że chociaż czytam to nie udaje mi się szybciej pisać notek o przeczytanych książkach więc nadal są one jak rodzynki w cieście dla tych, którzy tych rodzynek nie lubią, jak dajmy na to moja córka. Czego ja nie potrafię pojąć, bo ja uwielbiam dawać dużo rodzynek choćby do babki wielkanocnej.

      W związku z wyzwaniem u Agnieszki : "Czytamy serie wydawnicze" pokazywałam już trzy serie wydawnicze, z których jakieś książki mam w biblioteczce.  A były to :
seria PIW - Artyści
seria REBIS  - Salamandra
seria KiW - Koliber.

      Dzisiaj kolejna a jest to seria tym razem wydawnictwa Czytelnik - Nike. Jak na razie nie mam wielu książek, gdyz tylko pięć, ale seria jest u mnie rozwojowa. A posiadam :
Łuk triumfalny - E.M. Remarque'a - przeczytany już dwukrotnie,
Siostry krzyżowe - A.Riemizowa - przeczytane, czekają na opinię,
Śniadanie u Tiffany'ego - T.Capote - przeczytane, czekają na opinię,
Owoce zimy - B.Clavela - plan na ten rok,
Utracona cześć Katarzyny Bloom - plan na ten rok.
 
                Czego nam trzeba -  duuuuużo  wody.
        


środa, 7 sierpnia 2013

Kobieta niespodzianka - Piotr Kołodziejczak.

                                                                  Wydawnictwo Borgis
                                                                   Warszawa   2011 rok
                                                                             stron 179

            "Kobieta niespodzianka" to druga przeczytana przeze mnie książka Piotra Kołodziejczaka. Czytane wcześniej "Kajdanki  namiętności " przyjęłam z rezerwą i tak samo podchodzę do tej książki, a raczej książeczki, gdyż objętościowo jest niewielka, a i jej akcja zamyka się w krótkim przedziale czasowym.

         O czym też Pan Kołodziejczak tym razem napisał. W zasadzie o niczym specjalnie ciekawym i gdyby nie zaskakujący koniec, co chyba jest specjalnością pisarstwa Piotra Kołodziejczaka,  pewno już na drugi dzień po przeczytaniu zapomniałabym o czym czytałam.

           Tytuł sugerowałby, że bohaterką książki jest kobieta niespodzianka, czyli młoda kobieta o imieniu Marta, która nagle, aczkolwiek nie brutalnie, wdziera się w unormowane życie Andrzeja, od wielu  lat męża Magdy i ojca dorosłej córki Basi oraz zbuntowanego gimnazjalisty Romka. Jednak tak nie jest. To Andrzej jest tu głównym bohaterem, a na drugi plan wysuwa się jego córka, gdyż to ich perypetie życiowe są w książce zawarte.
     Tytułowa postać pojawia się  tylko w tle fabuły, na którą składa się w sumie dwa wątki -  ojca i córki,  jako problem Andrzeja, który próbuje ukryć przed rodziną, a szczególnie przed swą żoną, z którą stanowią zgodną i kochającą się parę małżeńską.

          Ogólnie rzecz biorąc fabuła książki jest banalna i schematyczna. Mamy więc rodzinę, typowy przykład klasy średniej, której ojciec zatrudniony jest na stanowisku kierowniczym w jednym z działów telewizji a matka na stanowisku adiunkta w jednym z instytutów naukowych, córka jest po studiach a syn na razie uczy się w szkole.
Spokój, kłopoty tylko z pracą córki i z synem, typowe dla wieku dojrzewania. I nagle ni z tego  ni z owego ta Marta, która pojawia się i......właściwie  nie wiadomo co z nią, gdyż autor skupiając się na wystrzałowym finale rozmywa jej rolę w fabule książki.

          Czytając obydwie książki Piotra Kołodziejczaka odniosłam wrażenie, że pisząc swe powieści,  głównie stawia na efekt zaskoczenia czytelnika zakończeniem książki, czyli po nudnawej, sztampowej fabule fajerwerki.
 Zastosowany natomiast przez autora w czytanych przeze mnie wcześniej "Kajdankach namiętności" chwyt reklamowy przyniósł w trakcie czytania "Kobiety niespodzianki" irytujący efekt swoistego deja vu; czytam i..., przecież ja to już czytałam, tylko gdzie i wysilam łepetynę by sobie przypomnieć.

       Kończąc, by nie urazić autora książki stwierdzę tylko, że to po prostu książka nie dla mnie. Wychowana na literaturze XIX i XX wieku mam  jednak większe oczekiwania czytelnicze w tym również jeżeli chodzi o język jakim pisarz się posługuje.Nie przepadam za stosowaniem ani w życiu, a tym bardziej w książkach języka bardziej niż prostego, by nie rzec prostackiego.  Co nie znaczy, że książka nie przypadnie do gustu młodym czytelniczkom, gdyż do nich jest głównie kierowana i okaże się lekkim, rozrywkowym, szybko się czytającym i nie pobudzającym do refleksji  czytadłem o codzienności pewnej rodziny i kobiecie, która zapragnęła od życia  więcej niż otrzymywała. 

Książkę przeczytałam  dzięki uprzejmości Pana Dominika z 
Wydawnictwa 


_______________________

Czytając książkę wzięłam udział w  wyzwaniach : lipcowa trójka e-pik, Polacy nie gęsi..., pod Hasłem.