poniedziałek, 26 października 2015

Wrażenia z mojego zapiątku, którego niestety nie mogłam spędzić na Targach w Krakowie....



   
      Ci, którzy odwiedzili krakowskie targi książkowe, mają weekendowe wspomnienia związane ze  spotkaniami z książkami, pisarzami i innymi blogerkami czy też blogerami  a moje są związane urodzinową uroczystością, na której w niezwykle serdecznej i przyjaznej atmosferze spotkali się "gorole" ze Ślązakami. Zrobiliśmy samochodem w ten zapiątek ponad 500 kilometrów z Czchowa do Kolonowskiego w opolskim  i z powrotem.




 A ten czas w Kolonowskim, w Hotelu Markus, bo aż tam spotkanie  miało miejsce, spędziłam w towarzystwie sympatycznych Ślązaków, których godanie było dla moich uszu jak  miła muzyka przypominająca mi czasy liceum, które spędziłam w Tychach i koleżanki Ślązaczki, od których ja również uczyłam się i to bardzo skutecznie godać. Wprawdzie o książkach nie udało mi się porozmawiać, gdyż nawet najmłodsza latorośl z ziemi śląskiej, przyszła pani adwokat,  nie słyszała o  Twardochu ani jego "Drachu", w którym jakby nie było pisze on o Górnym  Śląsku,  a zatem skupiłam się głównie na poznawaniu rodziny mojego szwagra, której część obecne losy porozsiewały po zachodzie Europy, wykorzystując tu wiedzę seniorki rodu, Trudy, żony nieżyjącego już przyrodniego brata mojego szwagra. 
         Było znakomite jedzenie i co nieco do picia a także rozmowy na różne tematy i msza z liturgią już niedzielną o zachodzie słońca w kolonowskiej świątyni, która wybudowana została w 1954 roku i zadziwia wręcz swą ascetyczną, niezwykle surową architekturą i takimże wystrojem mającym, zgodnie z pewnymi dążeniami soborowymi, nie rozpraszać wiernych a powodować skupienie na obrzędach religijnych.


      Na mszę tę mieszkańcy Kolonowskiego przyjechali na swoich "kołach". 

         U nas widzimy samochód przy samochodzie a tam koło przy kole. Jeszcze inny to świat... trwający bliżej natury....

To taka króciutka fotorelacja z sobotnich wrażeń, a teraz już 
zmykam na cały tydzień życząc Wam dobrego ostatniego już tygodnia październikowego. Spotkamy się już w listopadzie.

sobota, 24 października 2015

Życzenia na Targowe Dni w Krakowie.....




   


                Sama jak zwykle nie mogę być w Krakowie, chociaż dzisiaj będę obok niego przejeżdżać a jutro wracając też, ale wszystkim którzy spędzą tę sobotę i być może również jutrzejszą niedzielę na Targach życzę znakomitych "łowów" książkowych i wielu cudownych  spotkań towarzyskich.
Jak wrócę pod koniec tygodnia do domu będę szukać Waszych relacji, by się cokolwiek otrzeć o to wydarzenie, które tyle w Was zawsze wzbudza nadziei i emocji.


 




piątek, 23 października 2015

Znalezione w sieci.......i kilka słów od siebie.....



           








Tym razem tydzień poza domem zakończył mi się wcześniej, ale i tak niestety nie będę mieć czasu na blogosferę, gdyż w domu trwa remont a w sobotę jadę aż pod Opole na spotkanie rodzinne. Wrócę w niedzielę a od poniedziałku  znów wybędę.

        Tak jak przewidywałam przeczytałam w tym tygodniu Miłość Betrcice Janine Boissard. Książka opowiadająca o różnych odmianach miłości ogromnie mnie  poruszyła opowiadaną historią, zresztą niejedną. Szkoda, że na razie nie mogę jej zaprezentować.

            Pozdrawiam wszystkich zaglądających na mój blog ciepło i serdecznie i dedykuję Wam ten oto przepiękny występ, na który natrafiłam w sieci :








Kiedy jestem załamany i moja dusza jest taka zmęczona
Kiedy przychodzą kłopoty i moje serce zostaje obciążone
Wtedy wciąż jestem i czekam tutaj w ciszy
Aż przyjdziesz i usiądziesz ze mną na chwilę
Podnosisz mnie, bym mógł stanąć na wyżynach
Podnosisz mnie, bym przeszedł po wzburzonym morzu
Jestem silny, kiedy jestem w Twoich ramionach
Podnosisz mnie, bym był kimś więcej niż potrafię być

Podnosisz mnie, bym mógł stanąć na wyżynach
Podnosisz mnie, bym przeszedł po wzburzonym morzu
Jestem silny, kiedy jestem w Twoich ramionach
Podnosisz mnie, bym był kimś więcej niż potrafię być

Nie ma życia - nie ma życia bez jego głodu
Każdy niespokojne serce bije tak niedoskonale
Ale kiedy przychodzisz i jestem pełen podziwu
Czasami myślę, że dostrzegam wieczność

Podnosisz mnie, bym mógł stanąć na wyżynach
Podnosisz mnie, bym przeszedł po wzburzonym morzu
Jestem silny, kiedy jestem w Twoich ramionach
Podnosisz mnie, bym był kimś więcej niż potrafię być
 

Tłumaczenie pochodzi ze strony 




niedziela, 18 października 2015

Co nieco o minionym tygodniu, czytaniu i liryka jesienna .......


 

Dzisiaj będzie poezja i obraz, gdyż nadal nie może powstać nic na co musiałabym poświęcić więcej czasu. Aura w tym tygodniu nie sprzyjała spacerom z aparatem, chociaż czwartek był pięknie jesienny nawet z tym silnym wiatrem, który zrzucał liście i orzechy.  A co za tym idzie poczytałam sobie a nawet dołożyłam do swych zajęć dzierganie, bo to nie przeszkadza mi w czasie spędzanym z moją drogą teściową. Przeczytałam  doskonale i szybko się czytający Amsterdam Iana MvEwana. Kontynuowałam czytanie niezwykle interesujących  a przez to wciągających wspomnień Jerzego Damsza, lotnika, który walczył w czasie II wojny światowej w Anglii i podczytywałam świetny, oddziałujący niezwykle na wyobraźnię Petersburg Jarosława Iwaszkiewicza, który od lat leżał na półce i spokojnie czekał na swoją kolej.
A po powrocie do domu sięgnęłam po nabytą kiedyś za jedyne 3 zł na księgarnianej wyprzedaży Miłość Beatrcice Janine Boissard. I ta książka mnie mile zaskoczyła swą formą i tematem, tak że zabiorę ją ze sobą w poniedziałek i pewno błyskawicznie skończę.
To na tyle o tym na co między innymi poświęcałam swój czas w ubiegłym tygodniu. 



W początkach października poranki były bardzo mgliste a to zaowocowało kilkoma zdjęciami, do których postarałam się dopasować poezję. Mam nadzieję, że i zdjęcia i wiersz przypadną Wam do gustu. Chociaż tylko jego pierwsza część mówi o poranku a szarlotki nie pokażę, bo nie miałam kiedy jej upiec.



JAK TO JESIENIĄ...

Jesienne poranki są zaspane i zamglone,
budzą świat jesiennymi smutkami.
Szarzeją marzenia czesane nostalgią,
wiatr potrząsa drzew gałęziami.
A wieczory jesienne są piękne i ciche
czarują niezwykłym urokiem.
 Pachną szarlotką z cynamonem,
grzeją herbatą z malinami
i ludzkim ciepłym,życzliwym wzrokiem.
Gdy za oknem noc nastaje-
ważna jest bliskość,dobra książka i koc...
Niech sobie nawet mocno wieje i pada -dziś wiem -
to będzie na pewno dobra,jesienna noc.


    A kończę innym wierszem poetki, którą dzięki mgle poznałam, a w którym pięknie odnalazłam również swoje życie chociaż oczywiście nie podziękuję Stwórcy wierszem, jak Pani Barbara.


BILET NA ŻYCIE...
Kiedyś,przed wielu,wielu laty,
wsiadłam do przepełnionego autobusu,
i skasowałam bilet od Stwórcy.
Tak rozpoczął się mego życia start.
Mijają kolejne pory roku,
a ja mijam kolejne przystanki
od prawie sześćdziesięciu lat.
 
Bilet na życie jest wciąż ważny,
bo dziwnym trafem kredyt w Boskim Banku
jak na razie dość wysoki mam...
Ze zdolnością spłaty,
rzecz jasna, trochę gorzej-
tak to bywa w średnim wieku u dam...
 
Staram się nie myśleć o końcowym przystanku...
Wiem,że za ten długoterminowy bilet
i tak się nigdy nie odwdzięczę...
Licząc na dotychczasową łaskawość Pana -
mogę podziękować jedynie modlitwą
i prostym,pisanym o północy wierszem.




          Tę poezję i jesienną różę dedykuję wszystkim, którzy do mnie zaglądają a szczególnie osobom pozostawiającym swe słowo pod moimi postami. Postaram się mimo braku czasu na wizyty w sieci odpowiedzieć na te pozostawione pod poprzednim  postem.
A ten kosz świadczy o tym jak kocham trzaskający pod piecem kuchennym ogień.



Pozdrawiam i życzę Wam ciekawego następnego tygodnia.
__________________________

Wiersze autorstwa Barbary Leszczyńskiej znalazłam na jej stronie internetowej : Barbara Leszczyńska - samo życie - poezja       

poniedziałek, 12 października 2015

Co przeczytałam i co czytam oraz jesienny, zdjęciowy, misz masz ...



          Tydzień upłynął mi dość szybko. W wolnym czasie ćwiczyłam pamięć rozwiązując krzyżówki i oczywiście czytałam. Udało mi się przeczytać nową książkę Jacka Getnera z serii o Jacku Przypadku, czyli Pan Przypadek i fioletowoskórzy, przy której relaksowałam się naprawdę znakomicie. Opinia, którą jestem winna Autorowi, niestety ma szansę się ukazać  dopiero na początku listopada.

            Jestem nadal  w trakcie czytania książek, o których wspomniałam tu i jeszcze  - co raczej rzadko mi się zdarza - zaczęłam czytać trzecią książkę, która kusiła mnie od dawna w biblioteczce domu rodzinnego mojego męża a mianowicie Młodość króla Henryka IV Henryka Manna. I tak sobie treści tych książek przeplatam.

          A poza tym przywiozłam dzięki pięknej, słonecznej aurze nowe zdjęcia jesieni na tuchowskim Garbku, której barwy są coraz intensywniejsze.



Poranne spotkanie - Hau! Hau! - co słychać?.....








 Ciotka moich kociczek jest niezmiernie wdzięcznym obiektem do fotografowania.













Pozdrawiam wszystkich, którzy do mnie zaglądną serdecznie i gorąco, i znikam znów na tydzień.

niedziela, 11 października 2015

Pozytywnie .........


             Może jutro, jak zdążę,  napiszę coś o minionym tygodniu a dzisiaj wrzucam na dobre niedzielne popołudnie  coś co mi się wczoraj spodobało na FB :





Obyśmy tak potrafili.......

poniedziałek, 5 października 2015

Co czytałam we wrześniu i co trafiło do mojej biblioteczki czyli maluteńki stosik......




                We wrześniu udało mi się przeczytać "aż" pięć książek. Oczywiście nie jest to wynik rewelacyjny, ale jak na mnie to znakomity a przyczynił się do tego fakt, że każda z nich była  bardzo interesującą i wciągającą swą tematyką lekturą a co za tym idzie świetnie i szybko się mi je czytało.
A były to : 

"Córki malarzy" Anny Karin Palm,
"Szkoła muzyczna"  Johna Updike
"Sobota"  Iana Mc Ewana
"Cudowna" Piotra Nesterowicza
 i  
"Znaleziony" Nadine Gordamer.

Pierwsze trzy przeczytane już sygnalizowałam na blogu za pośrednictwem zamieszczonych ich fragmentów. 
Opinie zaś może, chociaż raczej nie o wszystkich,  kiedyś powstaną, ale pierwsze chyba najwcześniej w listopadzie.

Wrzesień zaowocował również kilkoma nowymi nabytkami książkowymi. Rzadziej bywam na Waszych blogach więc rzadziej się napalam na kolejną książkę. To, że rzadziej bywam to dla mnie ze stratą, ale to że się rzadziej napalam już dla mnie z zyskiem, bo książek do czytania mi nie ma szansy braknąć.



     I tak :

-    z inspiracji Beznadziejnie zacofanego w lekturze przybyła do mnie kupiona na allegro - tanio! - książka Mariusza Ziomeckiego - "Mr.Pebble i Gruda" -  cegła, ale ponoć czyta się ją szybko z niemalejącym zainteresowaniem, na co liczę bardzo,
- "Pan Przypadek i fioletowoskórzy" trafił do mnie  od samego Autora, Jacka  Getnera,
- "Norweskie noce", na które miałam dużą ochotę, nabyłam super taniutko na wyprzedaży u Agnieszki,
- a "Solo" Sonii Raduńskiej zdobyłam na fincie, gdzie udało mi się zgromadzić punkty za biżuterię mojego wytworu.

         W tym tygodniu będę kontynuować czytanie : 

"Diamentu w popiele" Krzysztofa Kąkolewskiego i "Lwowskie Puchacze" Wspomnienia lotnika. Jerzego Damsza.
I może dla odmiany sięgnę również po "Pana Przypadka i fioletowoskórych.
Do soboty............

niedziela, 4 października 2015

Mój kolorowy wrzesień.......w migawkach zdjęciowych...





        






      Wrzesień upłynął mi w miejscu, gdzie jesień zamieniła krajobraz w wielobarwną krainę o czym chyba świadczy ten mój misz masz zdjęciowy, którym Was uraczam. 


 Ostatnie tego roku motyle....


 Jeden z etapów urokliwej trasy wiodącej do poniższej ławeczki "widokowej" - na tuchowskim szlaku Jana Pawła II.




     A sama ławeczka jest idealna wprost do relaksu z książką......jest cisza i wspaniałe widoki, aż szkoda, że  na razie nie mogę tam na dłużej przysiąść,  by w tej cudnej jesiennej scenerii poczytać....ale kiedyś....


A ten rudy stworek z rudą kitką raczy się orzechami na ogrodzie...., które tak w tym roku obrodziły, że nawet całe stado wiewiórek, by się nimi pożywiło i nam by ich nie zabrakło.....




          W czasie wyjść z domu i króciutkich spacerów jakie odbywałam nie zapominałam aparatu więc zdjęć mam całe mnóstwo. Starczą na ten czas, który przyniesie nam szarość zaokienną.
Ten post dzisiejszy tylko zdjęciowy a jutro może, zanim znów porzucę dom i komputer na tydzień, pojawi się notka o tym co przeczytałam we wrześniu i o nabytkach, bo i takie mi się we wrześniu przydarzyły co mnie niezmiernie jako mola książkowego cieszy.

Pozdrawiam serdecznie w tę piękną, słoneczną niedzielę wszystkich, którzy tu wpadną choćby na moment....